Tańcząc przywołujesz dobrą energię. Możesz stwierdzić, że mam osobliwą obsesję na temat energii, zwłaszcza tej dobrej energii. Twoje prawo, ale przeżywszy sporo zakrętów życiowych i życiowych załamań pogody, wiem, że od tej energii, która w nas krąży, wibruje, drga, płynie…właśnie od niej zależy jak będziemy odbierać sami siebie, a przez pryzmat samych siebie, resztę świata. Bo widzisz, wszystko we wszechświecie jest neutralne, to my sami nadajemy rzeczom, zjawiskom, ludziom, słowom takie a inne emocje i znaczenia. Więc – wiem, nie zaczyna się zdania, od więc, ale akurat tutaj tak mi pasuje-więc to od naszego pryzmatu wewnętrznego zależy, jaki będzie nasz świat. I to, że Kowalskiego świat wygląda tak, czy siak nie ma z tobą nic wspólnego, bo twój jest zupełnie inną rzeczywistością. Ale wróćmy do tańca. Czy próbowałeś kiedyś – to jest teks dla leniwych i mało zorganizowanych – rozpoczynać dzień od gimnastyki czy biegania?
Jeśli tak i jeśli nadal tak witasz słońce, to super, ale często bywa tak, że po pierwszych zawziętych, „co ja nie dam rady?” Następuje chwila a potem kolejna i kolejna, kiedy znajdujesz milion wymówek, aby właśnie dzisiaj zostać dłużej w łóżku i odpuścić sobie męczące ćwiczenia. No i co ma z tym wspólnego taniec, spokojnie, ano ma. Spróbuj rano, kiedy już budzik przerwie twój najwspanialszy sen, włączyć jakąś wesołą muzykę i gdy już wygramolisz swoje zaspane członki na poziom podłogi,to zacznij do tej muzy się poruszać. Wolno, szybko, jak ci pasuje. Postaraj się nadążać za rytmem. Wystarczy kilka minut, kilka minut, kiedy oddasz się muzyce i pozwolisz by ciało zadecydowało jak chce się poruszać. Gwarantuje, że taki poranny taniec zapewnia dobry humor, tym samym dobrą energię na wejście w nowy dzień.